Rozdział I - Sytuacja Żydów w Polsce i okolicach Krakowa przed II wojną światową

Początek XX wieku, dla ludności żydowskiej ciągle się asymilującej był czasem włączenia się w walkę o odzyskanie niepodległości kraju. Wielu z Żydów podzieliło los swoich sąsiadów ginąc w walkach o wolność. Gdy to się udało, w okresie międzywojennym czekał na nich cios w postaci kryzysu gospodarczego. Dotknął on w szczególności drobnych kupców i handlarzy, z których dwie trzecie była pochodzenia żydowskiego. Popularny wtedy antysemityzm polityczny i gospodarczy powodował, że Polacy i polscy Żydzi żyli obok siebie nie tworząc harmonijnej całości. Nie przeszkadzało to ludności żydowskiej rozwijać się. Popularne stało się zdobywanie wiedzy, wzrosła liczba studentów żydowskich w szczególności na prawie i medycynie. Powstawały kluby sportowe, partie polityczne i wszelakie organizacje żydowskie, ubogacające życie kulturowe i nie tylko.

 

Wielowiekowy pobyt Żydów na ziemiach polskich spowodował, że przed wybuchem II wojny światowej największym skupiskiem Żydów w Europie była Polska. Stanowili oni drugą, co do wielkości diasporę na świecie, po Stanach Zjednoczonych. W roku 1939 w Rzeczpospolitej mieszkało około 3,5 miliona Żydów, co dawało 10% całej ludności kraju. W Warszawie stanowili 31% mieszkańców miasta, we Lwowie 32%, w Białymstoku 43%, w Krakowie 25%. Istniały także setki małych miasteczek gdzie ich liczba stanowiła ponad 50% populacji.

Żydzi tworzyli silną grupę społeczną, którą łączyła z Rzeczypospolitą wielowiekowa historia. Brali aktywny udział w życiu gospodarczym kraju. Ich wpływy w polskim przedwojennym handlu szacuje się na 52%, a w przemyśle i rzemiośle na 42%. Ponad jedna czwarta pieniędzy budżetu państwa pochodziła z żydowskich podatków. Ponad połowa adwokatów i jedna trzecia lekarzy była pochodzenia żydowskiego. Oprócz aktywności w gospodarce kraju, byli także bardzo aktywni w życiu kulturalnym. Przed wybuchem II wojny światowej wydawali oni około 160 tytułów gazet. Z pośród ludności żydowskiej wywodzi się wielu pisarzy i artystów okresu przedwojennego.

Na przełomie lat 1938/1939 doszło do wyrzucenia 10 000 Żydów z Niemiec do Polski. Byli to Żydzi pochodzenia polskiego. Była to niewątpliwie zapowiedz tego, co miało zdarzyć się później. Wygnana ludność znalazła schronienie głównie w Krakowie, lecz bez dachu nad głową, środków do życia i jakichkolwiek perspektyw. Komitety społeczne zajęły się nimi, organizując tymczasowe lokum, dożywianie i przede wszystkim pomoc w poszukiwaniu pracy. Wysiedleńcy stosunkowo szybko zaaklimatyzowali się w nowych miejscach zamieszkania, głównie w Krakowie i jego okolicach.

We wrześniu 1939 roku, gdy Niemcy wkroczyli na ziemie polskie, nastąpiła duża migracja ludności, co niewątpliwie było naturalną konsekwencją rozpoczęcia działań wojennych. Ludność żydowska, jak i inna, uciekała na wschód. Zjawisko to widoczne było także w Krakowie i jego okolicach. Ci mieszkańcy, którzy zdecydowali się na podróż na wschód, kierowali się przede wszystkim w stronę Lublina i Lwowa. Z badań naukowych wiemy jeszcze o innym rodzaju migracji, a mianowicie z wiosek i mniejszych miejscowości do dużych miast.

Niemcy w szybkim tempie zajmowali tereny Polski, przejmując sprawy administracyjne i wprowadzając swoje porządki i nowe przepisy. Pewna ich cześć dotyczyła mieszkańców żydowskich. Zakazano im wszystkiego, co było związane z ich życiem, obrzędami, kulturą, religią. Zamykano ich szkoły i łaźnie rytualne, likwidowano żydowskie sklepy, a z czasem zakazano handlu w ogóle. Wszystkie zabiegi okupanta utrudniały codzienne życie ludności żydowskiej, co w konsekwencji miało prowadzić do całkowitej likwidacji tej grupy społecznej. Okupant skrupulatnie dążył do odizolowania ich od reszty ludności, poprzez zamykania ich w gettach, pozbawiania ich środków do życia, poprzez zamykanie, niszczenie ich warsztatów i zakładów wytwórczych. Równocześnie kierowano ich do ciężkiej, przymusowej pracy.

Przykładem takich działań jest rozporządzenie z dnia 18 listopada 1939 roku nakazujące wszystkim Żydom powyżej 12 roku życia noszenia na prawym ramieniu gwiazdy Dawida. W grudniu tegoż samego roku Gmina Żydowska została zmuszona do wydania wszystkich złotych i srebrnych przedmiotów liturgicznych z domów modlitewnych. W tym samym miesiącu przestano wypłacać renty i emerytury. Zamknięto wszystkie prywatne szkoły żydowskie, a uczniów i nauczycieli żydowskich usunięto ze szkół. Lekarzom żydowskim zabroniono leczyć nieżydowską ludność. Władze niemieckie wydawały takich i podobnych rozporządzeń setki. To spowodowało, że dla Żydów zarówno tych religijnych jak i zasymilowanych z miesiąca na miesiąc, życie stawało się coraz trudniejsze.

W listopadzie 1939 roku na polecenie Kommando der Sicherheitspolizei, Gmina Żydowska przeprowadziła spis ludności żydowskiej z Krakowa i okolicznych gmin1 bez Wieliczki. Według tego spisu w Krakowie i okolicach mieszkało 68 482 Żydów2.

Żydzi w Skawinie przed II wojną światową

Wiek XX dla skawińskich Żydów rozpoczął się pomyślnie. Władze miejskie i sąsiedzi akceptowali ich obecność, stosunki między nimi układały się dobrze. Dowodzą tego materiały archiwalne przedstawiające nazwiska Żydów zasiadających w Radzie Gminy w Skawinie w latach 1871-1938.1 Żydowscy radni wybierani byli przez wszystkich mieszkańców miasta. Można więc wnioskować, że cieszyli się zaufaniem i poważaniem także wśród katolików. Wszyscy w równym stopniu angażowali się w życie społeczne i rozwój Skawiny. Szczególną rolę odgrywali przedstawiciele gminy żydowskiej i kupcy.

Żydom w mieście starano się stworzyć jak najlepsze warunki do życia, do nauki i kontynuacji tradycji i obrzędów religijnych. Na początku XX wieku otrzymali pozwolenie na budowę synagogi i łaźni rytualnej. Budynek po bożnicy znajduje się do dnia dzisiejszego na ulicy Kazimierza Wielkiego w Skawinie. Został on wzniesiony w 1894 roku przez Chawra Thilim (hebr. Bractwo psalmowe). W 1920 roku w Skawinie rabinem był Szymon Alter Frenkel.

Żydzi posiadali własne szkoły: cheder i placówkę edukacyjną dla dziewcząt. W 1936 roku zakupiono grunt pod żydowski cmentarz (kirkut), lecz wybuch wojny uniemożliwił jego otwarcie.

W latach 1920-1939 w Skawinie mieszkało około pięciuset osób wyznania mojżeszowego. Stanowili oni jedną czwartą całej ludności. Podobny procent występował powszechnie w miasteczkach i wioskach Polski południowej. Inaczej kształtowało się to na przykład w Wielkopolsce. Tam procent żydowskiej ludności był zdecydowanie mniejszy. Istniały miasta, w których ta grupa społeczna w ogóle nie występowała.

Polaków łączyło wielowiekowe sąsiedztwo z Żydami oraz wspólne interesy, czasem kontakty towarzyskie. Dzieliła ich religia, zwyczaje, styl życia. Na tym tle często dochodziło do kłótni i różnych konfliktów. Pomimo to w Skawinie wspólne mieszkanie na terenie jednego miasta układało się wyjątkowo dobrze. Nie pojawiały się konflikty, zatargi, czy wystąpienia antyżydowskie. Czasami na ulicach dochodziło, zwłaszcza wśród młodzieży, do wyzywania się nawzajem z jednej strony od „gojów”, z drugiej od „garbatych Żydów”. Tamtejsza policja dbała o to, by nikt nie wyrządził żydowskim mieszkańcom krzywdy. Często władze brały Żydów w obronę i popierały ich w różnych dążeniach i innych sytuacjach.

Badając dokumenty archiwalne, czytając wspomnienia, słuchając relacji ludzi można wyciągnąć wniosek, że Żydzi egzystowali pokojowo obok miejscowej ludności. Były, choć nieliczne rodziny, które utrzymywały z nimi bliższy kontakt. Trudno użyć tu słowa przyjaźń, ale były to mniej lub bardziej zażyłe kontakty. Raczej nie zapraszano się wzajemnie do domów, tym bardziej na święta lub rodzinne uroczystości, lecz wynikało to raczej z odmiennej kultury, zwłaszcza koszernej kuchni żydowskiej, niż z wrogości. Nie dlatego, że nie chciano, ale dlatego, że różnice obyczajowo-religijne w żaden sposób na to nie zezwalały. Na ograniczenie kontaktów miało wypływ to, że Żydzi należeli do osób zamkniętych. Nie dzielili się swoim rodzinnym życiem, nie plotkowali. Mówili o sobie jak najmniej, tyle ile uważali za słuszne. Wszystko to, by nie przekraczać granicy intymności własnego życia.

Większość skawińskich Żydów urodziła się w tym mieście. To tam uczyli się, pracowali, zakładali rodziny i wychowywali dzieci. To był ich cały świat, w którym żyło się im dobrze. Dowodem na to może być wpis nazwisk żydowskich do księgi zasłużonych obywateli Skawiny. Znalazły się tam takie nazwiska jak: Berber Markus, Barber Berisag, Frankel Szymon, Grunberg Leon, Gross Dawid, Gross Henryk, Kempler Zygmunt, Kleinberger Eisig, Klainzooler Henryk, Spilman Mojżesz, Springut Zachariusz.

Historia wspólnego bytowania zakończyła się wraz z wybuchem II wojny światowej i rozpowszechnieniem się idei zakładającej całkowitą likwidację ludności żydowskiej. Chociaż Żydzi przebywali w mieście do końca sierpnia 1942 roku stosunki i kontakty z pozostałymi mieszkańcami na ogół miały już inny charakter.

Pierwsze lata II wojny światowej dla Żydów w Skawinie i w najbliższej okolicy

W pierwszych dniach wojny przez Skawinę przeszło wielu uciekinierów ze Śląska. Wiele rodzin zdecydowało się także opuścić miasto i udać się na wschód. Po kilku tygodniach większość z nich wróciła do swoich domów. Tylko nieliczne rodziny nigdy nie powróciły. Od samego początku okupanci wprowadzili przepisy utrudniające życie ludności cywilnej. Większość z nich dotyczyła ludności żydowskiej. Odebrano im warsztaty, sklepy i inne rodzinne interesy, tym samym równocześnie pozbawiając środków do życia. Każdy mężczyzna między 12 a 60 rokiem życia miał obowiązek pracować na rzecz Rzeszy. Wykonywali najcięższe fizyczne prace, naprawiali drogi, kopali rowy, w zimie odgarniali śnieg. Za swoją prace otrzymywali miesięczne kartki żywnościowe, które nie wystarczały na zaspokojenie głodu. Co jakiś czas dochodziło do przykrych incydentów, pobicie Żydów, często kończących się śmiercią. Od listopada 1939 roku każdy Żyd, od 12 roku życia musiał nosić opaskę z gwiazdą Dawida, a od 26 stycznia 1940 roku zakazano im podróżowania koleją.

Skawina od początku II wojny światowej była miejscem przesiedlania ludności żydowskiej z okolicznych wsi, miasteczek, a nawet Krakowa, gdzie Generalny Gubernator Frank zarządził zmniejszenie liczby ludności żydowskiej z 70 tys. do 20 tys. Reszta miała być wysiedlona. Wydane rozporządzenie głosiło, że kto dobrowolnie opuści Kraków do dnia 15 sierpnia 1940 roku, będzie mógł ze sobą zabrać cały swój majątek. Kto tego nie zrobi, zostanie wysiedlony siłą lub zamknięty w gettcie utworzonym w Podgórzu. Wiele rodzin krakowskich Żydów skorzystało z tej możliwości i dobrowolnie opuściło miasto. Niektórzy z nich przenieśli się do Skawiny, gdzie nie obowiązywał zakaz osiedlania się. W roku 1942 doszło do drugiej dużej fali przesiedleń i do koncentracji ludności żydowskiej w mieście z okolicznych terenów.

Jeden z mieszkańców Skawiny tak określił żydowskich sąsiadów: „byli spokojni, łagodni, pacyfistycznie usposobieni, bezwolnie godzący się ze swoim losem i niezdolni do stawiania oporu”.

Żydzi w Krzeszowicach przed wybuchem II wojny światowej.

Krzeszowiccy Żydzi w dniu wybuchu drugiej wojny światowej stanowili 20% wszystkich mieszkańców miasteczka. Od początku XX wieku ich liczba systematycznie wzrastała, w 1880 roku było ich tam 118, w 1990 roku 330, a w 1920 roku 506.

Niestety nie udało mi się dotrzeć do kompletnej listy mieszkańców. Z różnych dokumentów wyłania się jednak duża ilość nazwisk krzeszowickich Żydów. Z archiwum szkolnego dzisiejszego gimnazjum w Krzeszowicach udało mi się odnaleźć w starych dziennikach i spisach uczniów kilka żydowskich nazwisk. Tuż przed wojną, wtedy w szkole podstawowej, uczyli się między innymi: Emil Lichtman, Dawid Schmaidler, Felicja Bannet, Leopold Bzoch, Feiwel Lipschitz, Ewa Schonberg, Dagna Przewozska, Mejlech Rosenfeld. Z dokumentów z Yad Vashem wyłoniły się inne nazwiska: Khana, Leib, Zalman Grosfeld, Natan Hupert, Berisch, Salomon Landau, Feigel Barber, Salomon Finkelstein, Dawid Grossman, Zosia, Riva, Dolek, Shlomo Bochner i wielu innych.

Społeczność ta na początku XX wieku rozwijała się bardzo prężnie. Do dzisiaj w Krzeszowicach, tuż obok siebie, na ulicy Wąskiej w odległości kilku metrów stoją dwa budynki po synagogach. Mają one widoczne cechy żydowskiego budownictwa sakralnego. W Krzeszowicach znajdował się także dom modlitwy Towarzystwa Bikur Cholim1.

Pierwsza synagoga, której budynek do dzisiaj znajduje się przy ulicy Wąskiej 1, została zbudowana prawdopodobnie pod koniec XIX wieku. Na podstawie dzisiejszych obserwacji można stwierdzić, że synagoga ta posiadała typowy układ sali głównej. Na wschodniej ścianie nie ma okien i nie przystaje ona do innego budynku. Z informacji mieszkańców wynika, że był to dom modlitwy dla kobiet. Po drugiej wojnie światowej został przydzielony do użytku miejskiej straży pożarnej.

Drugi budynek po synagodze znajduje się na ulicy Wąskiej pod numerem cztery. Prawdopodobnie powstał pod koniec XIX wieku. Z przekazanych przez mieszkańców informacji można przypuszczać, że był to dom modlitwy dla mężczyzn, ponieważ jego wystrój zewnętrzny posiada charakterystyczne elementy dla żydowskiego budownictwa sakralnego. Po zakończeniu okupacji niemieckiej znajdował się tam magazyn i rozlewnia napoi.

Dzisiaj oba budynki należą do żydowskiej gminy wyznaniowej w Krakowie. Po wielu latach starań zostały oddane prawowitym właścicielom. Na razie nie zostały poczynione żadne kroki w celu uporządkowania i zabezpieczenia ich.

Niewiele można znaleźć informacji o ich życiu, a te które przetrwały, dotyczą przede wszystkim żydowskich stowarzyszeń. Nigdzie nie ma mowy o stosunkach panujących między nimi a chrześcijanami. Wiadomo jednak o konfliktach wśród nich, co wskazuje na podziały w obrębie ludności żydowskiej. Jako przykład można wskazać problem związany z nauczaniem języka hebrajskiego „…Ponieważ walka o język hebrajski pomiędzy ortodoksją a naszym rabinem została wreszcie śmiesznym kompromisem załatwiona, panowie ci, którzy myślą, że tylko oni wzięli Boga i moralność w monopol, poczuli się w obowiązku do nowych wybryków. Otóż zabronili swym córkom wzięcia udziału w Wieczorze Purimowym. Że powodzenie ich zakazu będzie minimalne, było zrozumiałe, nie zrozumiałym natomiast wydaje się, skąd dojrzali mężczyźni biorą czas na takie dzieciństwa…”1.

W Krzeszowicach na początku XX wieku powstawały i działały prężnie żydowskie organizacje. Mieszkańcy wyznania mojżeszowego chętnie należeli do nich i brali aktywny udział w ich działalności. W Krzeszowicach po 1925 roku działały organizacje: syjonistyczne stowarzyszenie „Judea”, związek młodzieży „Akiba”, Komitet Lokalny Organizacji Syjonistycznej, tymczasowy komitet Zrzeszenia Kobiet Żydowskich WIZO, Komitet Związku Żydów Uczestników Walk o Niepodległość Polski, organizacja młodzieżowa „Betar”1, syjonistyczna organizacja oświatowa „Tarbut”2, Żydowskie Towarzystwo Gimnastyczne „Makkabi”3.

Łukasz Skalny w swojej książce „Historia Krzeszowic – okres międzywojenny” zamieścił datę powstania i listę władz „Judea”, „...W maju 1926 r. odbyło się pierwsze walne zgromadzenie Stowarzyszenia „Judea”. Dokonano wyboru władz w następującym składzie: Lotar Schmeidler (przewodniczący), Aron Reiner (zastępca przewodniczącego), Wilhelm Weinheber (sekretarz). W skład zarządu weszli ponadto: Adolf Markowicz, Józef Morzle, Moryc Reiner, Hirsch Stern, Hanna Stern, Lidia Sass, Franciszka Hupert, Maksymilian Goldberger. Stowarzyszenie organizowało bezpłatne kursy historii żydowskiej (prowadzone przez Arona Reinera), kurs języka hebrajskiego (kierowany przez J. Morzle)...”1. W Nowym Dzienniku w późniejszych latach pojawia się kolejna informacja na temat działalności stowarzyszenia: „W 1930 r. przez aklamację wybrano nowy zarząd w skład, którego weszli m.in.: Gizela Gross (przewodnicząca), Maksymilian Goldberger (zastępca), Szymon Huppert (sekretarz)”.

Rok później w Krzeszowicach powstało kolejne żydowskie stowarzyszenie, związek młodzieżowy „Akiba”. Posiadał on własny chór. Oprócz tego, członkowie organizowali odczyty, wykłady, amatorskie przedstawienia. „Nowy Dziennik” o tych wydarzeniach tak pisze: „Ze szczególnym zadowoleniem należy powitać stworzenie syjonistycznego stowarzyszenia pod nazwą „Akiba”1, a gdy spełni ono pokładane w nim nadzieje, to stanie się rękojmią przyszłości myśli syjonistycznej w naszem miasteczku”2.

Kolejną organizacją działającą w mieście był Komitet Lokalny Organizacji Syjonistycznej. Łukasz Skalny napisał: „W 1929 r. w skład zarządu wchodziły następujące osoby: Roman Weinheber (przewodniczący), dr Izydor Mayer, inż. F. Lustig, H. Dampf, Aron Reiner, dr Gutmann, Maksymilian Goldberger i L. Teichtal”. Komitet rozwijał swoją działalność na różnych płaszczyznach. Między innymi „Organizował wiece protestacyjne z powodu starć w Palestynie”, organizowano różne spotkania i wykłady. Dzięki staraniom członków organizacji otwarto bibliotekę.

Tymczasowy komitet Zrzeszenia Kobiet Żydowskich WIZO został utworzony w Krzeszowicach na przełomie 1928 i 1929 r. Tworzyły go: Lustigowa (przewodnicząca), Maria Weinheberowa (zastępca), Sala Gross (skarbnik), Rachela Klingberg (sekretarz)1. Zajmowały się organizacją spotkań, wystaw, przedstawień.

Zdobyte informacje na temat życia krzeszowickich Żydów przed rozpoczęciem II wojny światowej nie są na pewno kompletne, ale wystarczające, by w przybliżeniu zarysować obraz istnienia i życia tej grupy społecznej.

Los Żydów krzeszowickich po wybuchu II wojny światowe

Rozkwit i rozwój życia krzeszowickich Żydów zakończył się wraz z wybuchem drugiej wojny światowej. Niewiele udało się znaleźć informacji dotyczących losów ludności żydowskiej z Krzeszowic po rozpoczęciu okupacji niemieckiej. Głównym źródłem wiadomości jest „Kronika miasta Krzeszowic 1939-1945” Andrzeja Fujarskiego1. Z niej dowiedziałam się, co działo się w mieście podczas drugiej wojny światowej. Znalazłam również informacje na temat ludności żydowskiej. Fujarski pisze, że kilka dni przed atakiem Niemców na Polskę ludność krzeszowicka, w tym także Żydzi, zmobilizowani zostali do prac przy rowach przeciwlotniczych. Kilka dni później 8 września 1939 roku Niemcy wkroczyli do Krzeszowic i zaczęli wprowadzać swoje porządki, między innymi zamknęli sklepy żydowskie. Najważniejszą rolę w sprawach żydowskich w czasie wojny odegrał Bruno Kochański. W swoich rękach objął on władze w gminie i odgrywał tam decydującą rolę, pomimo, że burmistrzem w czasie trwania okupacji niemieckiej oficjalnie był Dziecichowicz. Czas urzędowania Kochańskiego na czele gminy zaliczyć trzeba do lat terroru i działań na niekorzyść ludności polskiej. Znany był także z antysemickich zachowań i nieprzychylności tej grupie społecznej. Podczas wysiedlenia Żydów z miasta, Kochański był wobec nich nieugięty i stanowczy. Zamiast ich bronić, we wszystkim szedł Niemcom na rękę. Osobiście sprawdzał czy rozkazy okupantów zostały dobrze wykonane. Nie było mowy o jakichkolwiek ulgach, spełnieniu próśb.

Większość rodzin żydowskich została wyrzucona z Krzeszowic już w 1941 roku, tylko nielicznym udało się przedłużyć pobyt do roku 1942. W lipcu tegoż roku wyszło rozporządzenie, że wszyscy Żydzi muszą opuścić teren miasta i przenieś się do Skawiny. Spis rodzin do wysiedlenia został przeprowadzony przez „Judenrat”1. W wyznaczonym dniu, rano wszyscy musieli pojawić się na rynku ze swoim dobytkiem. Tam czekały na nich przygotowane furmanki, którymi udali się do Skawiny. Dzień przed wyjazdem Kochański osobiście chodził po żydowskich domach, przypominając o nakazie opuszczenia miasta. Przy tej okazji dowiedział się, że wśród ludności żydowskiej znajdują się osoby, które przyjęły chrzest w Kościele Katolickim, więc nie są już wyznawcami religii mojżeszowej. Fujarski w swojej kronice z czasów okupacji wymienia jako przykład Antoniegom Bendowskiego. Zaznaczyć należy, że "Judenrat" wiedząc o Bendowskim, na listę go nie wpisał. Mimo tego, że Bendowski był ochrzczony, Kochański kazał mu założyć na rękę opaskę z gwiazdą Dawida i opuścić Krzeszowice wraz z innymi Żydami. Gdyby nie to, Bendowski pozostałby w mieście i prawdopodobnie uniknął śmierci.

Kochański w swojej gorliwości, albo wielkiej nienawiści do Żydów, nawet po wysiedleniu ludności żydowskiej, zaczął na własną rękę poszukiwania korzeni żydowskich u niektórych mieszkańców Krzeszowic. Znalazł kilka takich rodzin i zaczął prowadzić przeciw nim dochodzenie i wyszukiwać im żydowskich przodków. Do inwigilowanych przez Kochańskiego rodzin należeli Filipowscy, Bujakiewicze, Pitakiewicze, Gądłka Franciszka. Aby sprawa nie nabrała rozgłosu musieli się drogo opłacić Kochańskiemu i spełniać jego życzenia.

Mieszkańcy Krzeszowic wolą się nie wypowiadać na temat Żydów zamieszkujących ich miasto przed II wojną światową.

Żydzi w mniejszych miejscowościach z Landkomisariatu Kressendorf

Pod Landkomisariat Kressendorf należało jeszcze wiele innych mniejszych miejscowości. Niewiele wiemy o ich żydowskich mieszkańcach. Próba dowiedzenia się czegoś od tamtejszej ludności, ze szkół, bibliotek i urzędów, niestety nie powiodła się. Otrzymane skromne, pojedyncze informacje w większości stwierdzały jedynie, że Żydów tu nie ma i nikt nie wie, co się z nimi stało. Nie chciano nawet wskazać domów, w których mieszkali. W większości małych miasteczek panuje zmowa milczenia na temat ludności żydowskiej, choć nie wszędzie. Przykładem może być Czernichów, gdzie młoda bibliotekarka ucieszyła się, że kogoś interesuje ten temat. Wręczyła mi niewielką książeczkę Stanisława Kozioła „Dawniej niż dawno”1. Poświęca on fragment swojej książki ludności żydowskiej z Czernichowa. Wspomina w niej, że w Czernichowie mieszkało kilka rodzin żydowskich. Byli to biedni kupcy, handlarze. Mieli oni tu swój dom modlitwy. Niestety, nikt z dzisiejszych mieszkańców nie jest w stanie wskazać, gdzie on się znajdował.

Stanisław Kozioł pisze o tym, że Żydzi zostali zmuszeni przez Niemców do przesiedlenia się do Skawiny, co potwierdza, że również Czernichów został włączony w akcję z lata 1942 roku. Stanisław Kozioł wymienia w swojej książce sześć żydowskich nazwisk: Mozes Wessertheil, Krumholtz, Sonenschein, Thaler, Werbel, Matzner1. Mozes Wessertheil, „zwany Szapką bądź Siapką, miał sklep, w którym można było wszystko kupić”.2 Sprzedał sklep Stanisławowi Kapuście, którego żona prowadziła sklep tekstylny jeszcze przez wiele lat. Mozes ze swoją rodziną opuścił Czernichów tuż po pierwszej wojnie światowej. Krumholtz w Czernichowie miał dwie karczmy, jedną na rynku, drugą tzw. Sosnówkę. Jednak sprzedał obie parcele i przeniósł się do Krakowa. Autor nie pisze w jakim czasie do tego doszło. Sonenschein nazywany przez mieszkańców Czernichowa Berkiem, miał swój sklep spożywczy, w którym sprzedawał również wódkę i wina. Zajmował się także pożyczaniem pieniędzy na procent, ale gdy powstała Kasa Franciszka Stefczyka, zaprzestał zajmowania się tym. W latach dwudziestych sprzedał posiadłość w Czernichowie i przeprowadził się do Krakowa. Cała rodzina zginęła w Płaszowie.